/>

środa, 15 marca 2017

trzeci dzień - Krakowskie ZOO

Żeby dotrzeć do Krakowskiego zoo musieliśmy podejść do przystanku przy stadionie CRACOVI  Chłopaki jak się dowiedziały o stadionie z ochotą poszli dosyć spory kawałek.

okoliczności przyrody były piękne byliśmy obok to się nazywa błonia krakowskie... Po drodze mijali nas biegacze, rolkarze deskorolkarze spacerowicze jednym słowem Kraków tętni aktywnością. Niestety okazało się że przystanek jest nieczynny z powodu remontu mostu... co za tym szło trzeba było przejść jeszcze kolejny kawał drogi... Na szczęście nie poddaliśmy się i dotarliśmy. Na przystanku nic nie wskazywało takich atrakcji jakie zafundowała nam podróż autobusem.. kilka osób czekało na przystanku.. Autobus podjechał chłopaki szczęśliwi ja również a autobus?
Mega zapakowany ledwo się wcisnęliśmy.... na szczęście humory nam dopisywały wiec śmieliśmy się z tej przygody i stwierdziłam że jesteśmy jak sardynki w puszce... no chłopcy jak sardynki bo ja to raczej wieloryb... Szymonek zaczął płakać bo było strasznie gorąco... Kiedy już dotarliśmy wszyscy pasażerowie wychodzili z wielką ulgą a Szymonek momentalnie przestał płakać. Tu oczywiście również jest zniżka na kartę dużej rodziny więc niewiele zapłaciłam za naszą czwórkę.  Już na samym początku przywitały nas piękne flamingi. Za dużą atrakcje uważam zobaczenie jak pan karmi nocne zwierzęta w tym mega dużo nietoperzy i pancernika. Byliśmy również w mini zoo gdzie chłopaki mogli pogłaskać osiołka, kucyka...zwierząt niestety jeszcze nie by część nadal była w pawilonach zimowych do których nie mieliśmy dostępu.
 Gdy już dochodziliśmy do końca zoo Areczek był bardzo rozżalony że nie widział pingwinów usłyszała to jakaś pani i powiedziała że pingwiny są i wskazała drogę. Oczywiście wróciliśmy i tu kolejna super przyjemność pokaz karmienia pingwinów. Radość Areczka była ogromna tak cieszę się że udało nam się taką przyjemność zrobić dla śreczniaczka.
Gdy już dotarliśmy do wyjścia nie mogło się obyć bez spaceru na kopiec Piłsudskiego. Nie wiedziałam że w Krakowie takich kopców jest aż trzy. Tak weszliśmy na samą górę ale to było najbardziej stresujące przeżycie  ponieważ było wąsko ja z wózkiem a chłopaki sami. Wiadomo jak to chłopaki ścigali się a tam żadnych zabezpieczeń nie daj boże któryś by spadł... na szczęście cali dotarliśmy na szczyt kopca. niestety zdjęć tylko dwa bo padła komórka. I stwierdziłam że koniecznie trzeba zakupić ładowarkę przenośną by można było w pociągu czy na spacerze podładować komórkę. Oczywiście powrót również w wersji sardynkowej. Dodatkowo tył autobusu miał takie obciążenie że nie mogły się zamknąć drzwi więc część pasażerów musiała wyjść by kierowca mógł odjechać od krawędzi chodnika. Oczywiście ludzie nie chcieli wyjść bo się bali że autobus odjedzie bez nich. kiedy dojechaliśmy na ostatni przystanek wsiedliśmy w tramwaj i wróciliśmy do hotelu.  ZAPRASZAM NA SPACER PO KRAKOWSKIM ZOO




















0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Rodzinka 2+3 Published @ 2014 by Ipietoon