/>

wtorek, 23 października 2018

tama w Solinie

 Nic nie zapowiadało takiej przygody którą natrafiliśmy będąc na Solińskiej tamie.
W jedną stronę było wszystko w porządku przyjemnie szliśmy po deptaku patrząc na piękne widoki, ryby pływające obok tamy w ilości setek i rożnej wielkości. Widzieliśmy helikoptery i inne urządzenia. związane z tamą. Pochodziliśmy po deptaku pełnymi atrakcji dla dzieci, butikami, kawiarniami i restauracjami.
W drodze powrotnej w połowie tamy zauważyłam na niebie ogromne idące zachmurzenie i ulewę. Poleciłam by jak najprędzej zacząć iść do auta bo ulewa już  wkrótce nadejdzie byśmy tylko zdążyli.  Już schodząc z tamy zaczęło kropić.... nasze szybkie chodzenie zamieniło się w lekki bieg możliwy dla Szymonka.... Niestety złapała nas okropna ulewna kiedy schodziliśmy po górce do auta... momentalnie droga zamieniła się w błotnistą ślizgawkę na szczęście przede mną szła Pani ze starsza Panią ja jej pomogłam przytrzymałam ją  ponieważ było zbyt ślizgo (bo była w klapkach jak my wszyscy) A ona mnie również pomogła oraz chłopakom Pan B. zbiegł szybciej po auto.... Ulewa nabierała na sile zatrzymaliśmy się stanęliśmy pod drzewem na szczęście nie było burzy więc można było schronić się w takim miejscu... niestety nas to nie uratowało przed zmoczeniem.. byliśmy mokrzy od stup do głów.

Wsiadając w auto Aruś był tak przerażony że płakał. Szymonek i Matuś mniej ale również nie było im do śmiechu wracaliśmy do ośrodka bez koszulek na szczęście w aucie mamy podgrzewane siedzenia więc było nam ciepło i szybko wyschliśmy. Ja jedynie martwiłam się że chłopaki po tej przygodzie pochorują się... i niestety tak też się stało.... po kilku dniach pojechaliśmy do Polańczyka do lekarza.



















0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Rodzinka 2+3 Published @ 2014 by Ipietoon