My podtrzymujemy te tradycję odkąd tu mieszkamy uczestniczymy w tym marszu po raz trzeci.
Przeszliśmy dziś ponad 8 km od samego domu chłopaki i ja na nogach a Szymonek w wózku.
Wszystko zaczęło się mszą świętą a zakończyło festynem na błoniach.
Myślałam że Szymonek po drodze uśnie ale to tylko były moje marzenia Szymonek nawet nie myślał o spaniu chciał chodzić bawić się z dziećmi pływać łódeczką bawić się w kulkach i skakać na dmuchanym domku.
Był marudny bo śpiący a zarazem nie chciał zasnąć nawet smoczek nie pomagał.
Chłopaki w tym roku nie mieli ochoty na malowanie twarzy jedynie stali na dmuchany zamek, i łódki zabrakło czasu na konie i wojsko ale udało się dostać legitymacje wojskową w stopniu strzelca. Mateuszek z przyjemnościom przymierzył część stroju rycerskiego choć stwierdził że to strasznie ciężkie. chciał spróbować strzelić z łuku ale niestety młode chłopaki dawali lekcję młodym dziewczyną po 10 minutach już odpuścili sobie czekanie i poszli czekać na inne atrakcje. Po zakończeniu festynu poszliśmy na lody i tak wróciliśmy do domu. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa więc zdjęłam buty i szłam na boso uff jaka ulga... Dzień był piękny i impreza udana kolejne w planach to plaża nad Bzurą i dzień rodziny w przedszkolu Arkadiuszka.
0 komentarze:
Prześlij komentarz