Mieliśmy ogromne szczęście. Bo kiedy przyjechaliśmy śniegu było więcej niż u nas. Górki w parku bialutkie zachęcały do zabawy...
Dziadek poszedł z Szymonkiem na spacerek by mógł sobie pospać na świeżym powietrzu (utrzymanie synka w łóżku bez ograniczników graniczyło z cudem choć te cuda kilka razy się zdarzyły) A my poszliśmy na saneczki. Sprzęt pożyczyła mi kumpelka z liceum. Do południa górki były wszystkie nasze gdyż tu nie było jeszcze ferii i chłopaki mogli na spokojnie bezkolizyjnie sobie pozjeżdżać. Po jakimś czasie przyszedł Tata z Szymonkiem i oczywiście też chciał spróbować były na początku wywrotki ale po chwili puszczanie najmniejszego synka było radościom dla niego.
Kiedy tak patrzyłam na mojego tatę przypomniały mi się moje czasy młodości i to jak ja ze swoim dziadkiem chodziłam na saneczki... Myślę że ten dzień też moim dzieciom utkwi w pamięci na długo i kiedyś też wspomną swojego Dziadka...
czwartek, 9 lutego 2017
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarze:
Ach, sanki... Już się nie mogę doczekać, aż córcia będzie na tyle duża by iść z nią na sanki, w końcu wtedy będę miała dobrą wymówkę by i samej pozjeżdżać :P
Jak biało! :) A u nas śniegu tyle co kot napłakał...
A u nas górki nie uświadczysz, więc ciągamy sanki. Ale teraz chwila przerwy, bo od biegania po mrozie to my rodzice się pochorowaliśmy. A wspomnienia z dziadkami faktycznie zapadają w pamięć.
super zabawy na śniegu:)
białe ferie to marzenie wielu uczniów, Wam się udało, miłe wspomnienia pozostaną:)
Dzieci uśmiechnięte, więc musiało być fantastycznie
Ależ cudne chwile.
Smak dzieciństwa...
Prześlij komentarz