/>

czwartek, 23 lutego 2017

Co za dzień

Nic nie zapowiadało takiego dnia nazwijmy ten dzień po imieniu PECHOWY. Wszystko było w porządku do momentu kiedy nie pojechałam po Mateuszka do szkoły...
i niechcący chyba lekko przejechałam własnego kota (spokojnie kot ma się dobrze żyje chodzi może jednak go nie uszkodziłam albo uszkodziłam mu tylko ogon sama nie wiem) Następnie w sklepie wzięłam uszkodzoną śmietanę... nie no każdemu się zdarzy... Po powrocie okazało się że chyba zgubiłam telefon wiec pojechałam szukać po sklepach... Na szczęście to był fałszywy alarm telefon sobie leżał spokojnie pod zmienioną ceratą... W porządku moje zakręcenie położenie telefonu nie na miejscu jeszcze nie sądziłam że może mnie w tym dniu spotkać coś jeszcze złego... a dzień się przecież nie zakończył. Na spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki jechałam w ulewie... niestety okazało się że spotkanie wyjątkowo nie odbywa się w bibliotece tylko u jednej z Pań... dobrze że Była jedna z Pań i powiedziała na jakiej ulicy wiec pojechałam zabierając jedną Panią... GPS się zawiesił... spoko myślę stanę na parkingu zresetuje komórkę będzie działał... no tak słaba bateria ale dam radę bo jak nie ja to kto?  (jeszcze wtedy nie myślałam o tym że to pechowy dzień)  Ulewa nasiliła się a tu kolejna niespodzianka wycieraczka od strony kierowcy przestała działać na szczęście uff tylko kropiło... zero złości zero nerwów to jeszcze nie koniec świata najważniejsze że przestało padać prawda No jakoś dojechaliśmy ale nadal nie znalazłyśmy adresu pomimo że GPS wyraźnie mówił " jesteś na miejscu" oczywiście byłam tylko od drugiej strony podwórka trzeba było wjechać. no a tam błotko spoko bokiem się wjedzie a pani którą wiozłam mówiła
- zobaczysz utkniesz
- spokojnie tu bokiem damy radę
- no i mówiłam że utkniemy...
- no nie teraz to już naprawdę mam pechowy dzień a trzeba było Pani posłuchać.
Pocieszeniem dla mnie było to że inna Pani też się zabłotniła ( czyli nie byłam pierwsza)  Jakie szczęście że w naszej grupie był mężczyzna z dużym autem po spotkaniu woził mnie na hol  i jakoś poszło. wyciągnął mnie z błota i auto doprowadził do drogi betonowej. Wielkie dzięki sama bym się chyba załamała...
W domu przywitały mnie dzieci radosne szczęśliwie i niania Przeprosiłam że mnie tak długo nie było opowiedziałam co się wydarzyło zrozumiała... uff...  Miałam dość tego dnia pomimo mojego spokoju marzyłam o tym by się położyć i zasnąć. Ogarnęłam synków i poszłam spać niech ten dzień minie już.

6 komentarze:

Karolina90 pisze...

I pomyśleć, że to nie był 13 w piątek :). Pozdrawiam

BONA pisze...

niezłe przygody miałaś, a mówi się, że 13 -tego wszystko zdarzyć się może:) najważniejsze że wszysko skończyło się dobrze:)

Unknown pisze...

Hahaha, nieźle. No niestety zdarzają się takie dni kiedy dosłownie WSZYSTKO jest przeciwko nam. Obyś już jak najdłużej nie miała takich pechowych przygód :)
Wszystkiego dobrego :)

Dżo FlamingBlog pisze...

Ale widzisz, zawsze sie jakos wyjaśniało i nie było najgorzej. 😊 Mi czasem zdarza sie jakiś pech, ale zawsze staram sie to obrócić w śmiech lub po prostu pstryczek do działania i wywołania szczęścia. 😊

Anonimowy pisze...

Oj, to rzeczywiście był pechowy dzień...
Nierzypadkowo mówi się, że "nieszczęścia chodzą parami".
Na szczęście w Twoim przypadku wszystko dobrze się skończyło.
Kot cały, Ty zdrowa, dzieci zadowolone...
No, może samochód ubłocony, ale to już mały szczegół;)

tygrysimy pisze...

Niestety, jak się dzieje, to na całego. Jak to mówią nieszczęścia chodzą stadami. Oby jak najmniej takich dni Ci się zdarzało, a najlepiej wcale.

Prześlij komentarz

 

Rodzinka 2+3 Published @ 2014 by Ipietoon