Po prawie trzech tygodniach wróciliśmy w końcu do domku. Szymonek wyzdrowiał chłopaki w jeden weekend spędzili u kolegi i koleżanki z przedszkola. No niestety na teściowej się bardzo zawiodłam. Niestety już po 3 dniach stwierdziła że się nudzi... siedzieć w domu i na wieczór pojechała do swojego domu a wróciła o 15:30 Kiedy dowiedziała się że kolejny tydzień przed nami stwierdziła " nie mogę się dłużej zajmować chłopakami bo Przyjeżdża E z Londynu z Zuzią i muszę posprzątać mieszkanie" te słowa do tej pory we mnie brzmią... teściową naprawdę rzadko proszę o pomoc ta sytuacja była wyjątkowa bo Dziadkowie mieli siedzieć u siostry aż do niedzieli 8 maja niestety po słowach teściowej zadzwoniłam do swoich Rodziców i przyjechali 3-go Już wyobrażam sobie jaka siostra była zła i wściekała że znów muszą Rodzice mi pomagać muszą wyjeżdżać od niej wcześniej... Kiedy teściowa się dowiedziała że załatwiłam Rodziców i że będą już we wtorek to jeszcze powiedziała " Ale przyjadą do 17:00 bo ja do kościoła muszę jechać" wyobraźcie sobie jak się wściekłam na takie słowa... Pojechałam do Szymonka W szpitalu odebrałam telefon że chłopaki są u sąsiadki a teściowa jest już u siebie na wiosce (pewnie nie chciała się spotkać z moimi Rodzicami) Moi Rodzice przyjechali prawie równo ze mną jak ja przyjechałam na obiad do domu. A że to był czas mojej Mamy urodziny chłopaki zaśpiewały sto lat i złożyli życzenia. Chłopaki byli przeszczęśliwi że dziadkowie przyjechali a ja byłam spokojna o nich...
O dziwo piątek 6 maja odwiedziła mnie teściowa ze szwagrem bez zapowiedzi.... pewnie nie wierzyli że Szymonek jeszcze jest w szpitalu i przyjechali sprawdzić. takie odniosłam wrażenie...
najpierw mówili że powinnam iść prywatnie do lekarki która prowadzi Szymonka i iść do niej na wizytę prywatnie no i może w łapę trzeba dać lekarzom.... Kiedy im powiedziałam że tak nie zrobię bo nigdy nie dawałam w łapę lekarzom i nigdy nie dam bo od tego są by leczyli i krzywdy nie chcą zrobić dzieciom bo zależy im na dobrej opinii.... zaczęli namawiać mnie bym wypisała Szymona na własne żądanie i pojechała do miasta S bo tam jest lekarz który Szymonka wyleczy a jak nie to będzie w mieście S w szpitalu... noż ja nie mogę co to w ogóle za teksty... Oczywiście powiedziałam że tego nie zrobię... no to teściowa stwierdziła że " jej nie muszę słuchać ale męża swojego to muszę posłuchać"
W niedzielę miałam kolejnych niespodziewanych gości w szpitalu była to E z Londynu i jej mąż... porozmawialiśmy chwilę i poszli... a ja znów miałam wrażenie że to sprawdzanie mnie czy aby na pewno była w szpitalu...
Wyszliśmy w poniedziałek to by zaczął się już 3 tydzień leżenia Szymonek zdrowy jest tylko nadal czekam na jezcze jeden wynik byłam w piątek ale nadal nie ma go.
Jakie konferencje dla blogerów?
12 godzin temu
1 komentarze:
Ech ciężkie to wszystko, ale synka masz super :)) Jaki już duży i śliczny...
Prześlij komentarz