niestety w dniu kiedy rodzice mieli wyjechać ok. godziny 5:00 Zawołam mnie Aruś do swojego pokoju. Byłam trochę zdziwiona że nie ma spodenek i pieluszki stwierdziłam że chce siusiu i poszłam z nim do toalety. To co zobaczyłam było straszne... całe rączki we krwi, siusiaczek, uda oraz spojenie łonowe płakał że go boli. Natychmiast pojechałam z nim na pogotowie. Co się okazało że Arusia musi zobaczyć chirurg dziecięcy a go w tym mieście nie ma i trzeba jechać do Łodzi. Zadzwoniłam do Rodziców pojechałam po Tatę i razem z nim pojechałam do szpitala dziecięcego do Łodzi. Podróż zajęła nam jakąś godzinę. Zarejestrowaliśmy się i czekaliśmy... czekaliśmy aż ok. 9 zobaczył go doktor który stwierdził że Aruś ma zerwane więzadełko i musi mieć zrobiony zabieg. kazano nam znowu czekać... i czekać w końcu kazano mi się znów zarejestrować i udać się na oddział chirurgi dziecięcej. Wiecie co mnie najbardziej uderzyło jak dużo dzieci choruje.
Kiedy przyjechaliśmy byliśmy tylko my i jeszcze jeden chłopczyk z czasem Dzieci przybywało i przybywało. Na oddziale od razu nie dostaliśmy łóżka znów musieliśmy czekać... i czekać... aż w końcu dostaliśmy łóżko. I czekaliśmy zabroniono Arusiowi jeść bo będzie miał zabieg oczywiście w znieczuleniu ogólnym... Przed zabiegiem Aruś dostał motylka (welflon) i piciu (kroplówkę).potem głupiego jasia. Sam zabieg trwał nie długo może 30 minut. Potem dali go do sali wybudzeń. Dziadziuś został a ja pojechałam z powrotem do naszego miasta po rzeczy na noc... koc dla siebie papcie dla Arusia szlafroczek itp. W czasie mojej podróży okazało się że Arusia nie mogli wybudzić i dostał jakieś zastrzyki na wybudzenie na szczęście wybudził się pobył chwile z dziadkiem a ja przywiozłam Mateuszka i Babcię Kiedy dotarliśmy na miejsce Aruś spał.
Mateuszek przejęty Arusiem |
Na następny dzień nas wypisali najgorsza była noc. Kiedy Aruś siusiał strasznie go bolał siusiaczek dostał zastrzyk a potem posmarowali mu siusiaczka lidokainą by uśmierzyć ból. Potem koło drugiej znów się obudził z potwornym płaczem pielęgniarka przybiegła zabrała nas do zabiegowego i dała zastrzyk.. Spał spokojnie do rana. Rano głodny jak wilk pożarł kanapeczki a potem jeszcze śniadanko. Dziękuję moim Rodzicom za to zę nie pojechali tylko byli ze mną w tak trudnej dla mnie sytuacji... Tacie za to że był blisko mnie a Mamie za to że opiekowała się Mateuszkiem i zrobiła obiadek i wspierała Mateuszka to był i dla niego ciężki czas.
Mateuszek bardzo się bał o braciszka nawet poprosił Dziadków żeby jeszcze zostali dopóki Tata nie przyjedzie bo jak się Arusiowi coś stanie to on nie chce jechać na wioske do drugich dziadków bo oni nie mają czasu bo pracują na polu....
Po raz kolejny w tak trudnej sytuacji nie było męża ze mną.... choć bardzo go potrzebowałam był w pracy ech....
Aruś już w nocy po przyjeździe wołał siusiu na początku go bolało ale z każdym siusianiem było coraz lepiej. Sam nawet mówił że już go nie boli. byłam taka szczęśliwa. W czwartek 11 jedziemy znów do łodzi do poradni urologicznej. Dziadkowie wyjechali w sobotę A tata wrócił w piątek dzięki temu zdarzeniu byli z nami prawie 2 tygodnie.
6 komentarze:
Całe to zdarzenie musiało Cię dużo kosztowac,nawet nie chce sobie tego wyobrażać, dobrze, że jestescie już w domu, szybkiego powrotu do zdrowia zyczę, pozdrawiam
Życzę Malemu Zuchowi zdrowka. Przytulam mocno.
Musieliście to ciężko przejść... Masakra, biedny maluszek :((
Dobrze że już wszystko ok. Ściskam, buziaki dla chłopaczków :**
Ojej, zdrówka dla Arusia! My na neurologii dużo widzieliśmy. Biedne maluszki tak poważnie chorują :( długo dochodziłam do siebie. Wczoraj w tv słuchałam o tym wyziębionym chłopcu i reporterka stała na korytarzu, było słychać płacz dzieci. Przypomniałam sobie jak to wtedy było. Nigdy więcej! Ani Wam, ani sobie ani najgorszemu wrogowi. Trzymajcie się!
Mały dzielny chłopczyk :*
ale dużo stresów spotkało Cię a przy okazji dziadków:(, biedny Aruś dużo zdrówka Ci życzę i mam nadzieję że w czwartek okaże się iż jesteś całkiem zdrowy, buziaczki dla Was, trzymajcie się dzielnie
Prześlij komentarz