/>

środa, 15 listopada 2017

Kościelna niespodzianka i jesienne smutki...

Niedziela...szyby płaczą... za oknami szaro.... Dzieci do kościoła nie pójdą ani nie pojadą szkoda.
Na szczęście jest pan B i do kościoła można samemu jechać wow w końcu sama a do tego taka niespodzianka tam na mnie czekała taka uczta duchowa...chór Cantata wow ale ciary ale głosy.... ach wspomnienia... kiedyś sama byłam w chórze...a teraz dom dzieci.. zajęcia dzieci... na na samą siebie już nie ma czasu..wieczorem książka, serial spanie i znów od rana to samo
Po mszy jeszcze mini koncert.... to jeszcze na dziś nie koniec o 18:00 koncert "Ave Maria" od razu powiedziałam panu B po powrocie że idę. Potrzebowałam tego jak wody... to  był najlepszy czas jaki ostatnio miałam.. takie odchamienie... wyciszenie czas na myśli. swoje myśli.. a jest ich w ostatnim czasie coraz więcej i nie jest dobrze...

bo co z tego że ktoś ma urlop i go nie wykorzystuje na odciążenie drugiej osoby... na zajęcie się dziećmi... tylko robi górę (owszem robi to dla nas ale dzieci nie będą tego pamiętać tylko będą pamiętać ze tata nie ma czasu dla nich...) od rana do wieczora z przerwami na jedzenie....owszem to jest ważne ale dzieci tez są ważne żona.... Przyszedł Pan zakładać schody na górę i pracował do 15-16 da się? da
Któregoś razu jechaliśmy autem i powiedziałam panu B że owszem robi te górę ale nie wiem czy będzie tam ktoś mieszkał bo póki co to traci dzieci... tyle razy ich zawiódł mówił że tak skończy szybciej.. tak poświeci czas i pojedzie z nimi na trening piłki, pływania... oczywiście zawiódł nie poszedł... widzę jak chłopaki się zmienili nawet już nie mówią że chcą tatę, już nie czekają na niego... jeszcze Aruś ma nadzieje ale strasznie przeżywa to Taty zachowanie Mati mówi wprost że nie lubi tego domu... a ja cierpię razem z nimi... ciężko się patrzy na to co pan B robi własnym dzieciom...a ja robię co mogę staram się nie zawieść. Może czasami mi to nie wychodzi ale to bardzo rzadko... i chłopaki to widzą mam nadzieje że docenią kiedyś moje starania....
Wcześniej się wściekałam tłumaczyłam krzyczałam.... ale to żadnego skutku nie przynosiło... teraz jedynie mówię że jest mi przykro... i się nie odzywam. Powiedziałam że  traci dzieci, traci Rodzinę... zostanie sam... no dobra nie sam ma swoich braci (do których na pierdnięcie pędzi do wioski i pomaga co też widzą chłopcy. Tu Arek powiedział że nie lubi Babci i Dziadka z B bo mu zabierają tatę bo tam jeździ i pomaga a my już go nie obchodzimy i to mówi 5 letnie dziecko)...
Święta też w tym roku spędzimy bez taty. Ja na wioskę nie pojadę bo skoro nie było miejsca tam dla mnie i dla dzieci na Wielkanoc to tym bardziej teraz nie będzie więc pojadę do swoich rodziców do  Świnoujścia... Powiedziałam mu o tym i powiedział że mogę jechać ale on ze mną nie wjedzie bo nie po to ma urlop by spędzać go w Świnoujściu tylko w swoim domu... Nawet nie zaproponował byśmy w takim razie spędzili te święta jedne jedyne bez żadnych rodziców w swoim gronie... Tylko my i dzieci.. Oczywiście stwierdził że nie może mi zabronić jechać do Świnoujścia a najwyżej te święta spędzimy osobno... Pytałam dzieci czy nie będzie im przykro że taty nie będzie podczas świąt stwierdzili że nie bo będą dziadkowie którzy mają czas dla nich...Aro stwierdził że "przecież tata nas nie kocha..."

Dlaczego wszystko to teraz piszę? przecież obiecałam sobie że to będzie pozytywny blog że nie będę pisać o tym co czuje... więc dlaczego? bo przelała się czara smutku, goryczy,  nie mam sił już więcej tego ukrywać ze względu na jedna osobę która to czyta...
To nie jest tak że u mnie jest tylko pozytywnie... i tak fajnie... bo wcale tak nie jest.. jak wszędzie są problemy których się nie przeskoczy... ale staram się chłopaka stworzyć rodzinę gdzie jest tata i mama niestety tata na własne życzenie to wszystko burzy niszczy... a najgorsze jest to że  tego nie rozumie... W takim domu był wychowany bez miłości, zainteresowania okazywania sobie uczuć... ale przecież nie musi powielać tych błędów które popełnili jego rodzice... raczej każdy się stara być rodzicem jeszcze lepszym niż właśni... z różnym skutkiem ale zawsze... przynajmniej ja taka jestem i znam wiele osób które też tak robią...
A to wszystko przez dzisiejszy dzień kiedy Poszłam do lekarza okazało się że mam zapalenie płuc i nie powinnam wychodzić z domu i co? oczywiście nie przyjedzie wcześniej ma prace ważniejszą od dzieci, żony
" i co mam przyjechać bo Ci lekarz tak powiedział że masz siedzieć w domu"
- mam zapalenie płuc to co mam trafić do szpitala byś przyjechał do dzieci by zawozić ich do szkoły i na zajęcia?
- jakbyś była w szpitalu to bym przyjechał,  poproś kogoś
- proszę Ciebie
- przyjadę w piątek wieczorem
Rozłączyłam się... nie było sensu prosić tłumaczyć...
Wiecie co... to tak cholernie boli... takie zachowanie... takie traktowanie najbliższych... nie wiem co by musiało się wydarzyć by pan B zmienił się... chyba jest to niemożliwe...



0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Rodzinka 2+3 Published @ 2014 by Ipietoon