/>

czwartek, 3 listopada 2016

Kurs- dokształcanie

Już od dłuższego czasu chciałam coś dla siebie zrobić. Miałam silną potrzebę dokształcenia się zrobienia czegoś by nie wypaść z obiegu. By kiedy zacznę znów pracować nie powiedzieli co Pani przez te lata zrobiła... nic żadnego postępu w sferze zawodowej. Nie pracuje już jakieś 3 lata prawie 4 tęsknie za robota bo ją po prostu lubię... ten kontakt z pacjentem... widoczne efekty pracy... to jest to czego potrzebuje moje serce i mój umysł. (pewnie dlatego że tam mnie ktoś docenia)
Zastawiałam się nad dofinansowaniem z urzędu pracy ale niestety to nie takie proste bo tzreba być na kursie "Szkolenia dla osób bezrobotnych i poszukujących pracy są formą aktywizacji zawodowej finansowaną przez urzędy pracy, prowadzoną w formie kursu obejmującego przeciętnie nie mniej niż 25 godzin zegarowych w tygodniu, chyba że przepisy odrębne przewidują niższy wymiar szkolenia. Uczestnik szkolenia otrzymuje co miesiąc stypendium równe 120% zasiłku dla bezrobotnych, jeżeli miesięczny wymiar godzin szkolenia wynosi co najmniej 150 godzin; w przypadku niższego miesięcznego wymiaru godzin szkolenia wysokość stypendium ustala się proporcjonalnie, z tym że stypendium nie może być niższe niż 20% zasiłku. Po ukończeniu szkolenia uczestnik otrzymuje zaświadczenie lub inny dokument wystawiony przez instytucję szkoleniową."
niestety u nas w mieście nie ma możliwości takiego kursu w moim zawodzie... a dojeżdżanie też odpada z powodu braku Pana B w domu. a szkoda bo widziałam tyle ciekawych kursów dla fizjoterapeutów... które mogłyby być dofinansowane...
 Jednak podniesienie chociaż odrobiny kwalifikacji zawodowych było tak silne że nie spoczęłam w poszukiwaniach kursów. Bo co innego czytać dokształcać się samemu w swoim zawodzie a co innego mieć papierek na taką aktywność. Nie oszukujmy się w dzisiejszych czasach bycie dobrym fizjoterapeutą to posiadanie masy zaświadczeń o przebytych kursach. (tym bardziej ja jako technik a tu i tak nie wszystkie kursy są dla mnie jako technika) co więc zrobiłam nie poddałam się i...

Pojechałam na kurs pomimo niezadowolenia mego męża... w sumie spontanicznie... bo gdybym długo miała czekać na kurs to bym pewnie nie pojechała a mąż by bardzo mnie zniechęcał.... zresztą kiedy powiedziałam o swoich pragnieniach o pojechaniu na kurs było:
- Po co Ci to i tak nie będziesz zarabiała przez to więcej.
- owszem nie będę bo jestem tylko technikiem ale to nie oznacza że mam być słabym i nie dokształcającym się pracownikiem... Ten zawód wymaga kursów bo cały czas medycyna jak i rehabilitacja idzie do przodu.
- miałaś na to czas kiedy mieszkałaś u rodziców, a nie teraz kiedy masz swoją rodzinę, trójkę dzieci
- owszem miałam wtedy czas chciałam nawet iść bardzo na studia ale się bałam. Już nie raz Ci mówiłam o tych moich dylematach w tamtych czasach... teraz się zmieniłam mogłabym nawet iść na studia...
(męża spojrzenie: no chyba oszalałaś)
- dobra to chociaż na kurs
-no dobra a kiedy i ile to będzie kosztowało
- jutro w niedzielę w warszawie 250zł tylko na jeden dzień od 8:00 do 16:00?
- ale po co Ci to?
- A Ty też z pracy jeździsz na kursy dokształcasz się masz papierki... proszę....
- no dobra
- oki jadę (z niedowierzaniem naprawdę mogę?) mam nadzieję że są jeszcze miejsca
 jupi...cieszyłam się jak dziecko szybko wpłaciłam kasę na kurs zanim pan B się rozmyślił.
Powiedziałam starszakom że jadę do warszawy na kurs w niedzielę nie były zadowolone za bardzo najchętniej pojechałyby ze mną takie przywiązane do mnie niestety tam by się chyba przez tyle godzin nieźle wynudziły. Zostały z Tatą.


Nastała niedziela Kiedy chłopaki jeszcze spali ja wychodziłam. Mąż wstał i zrobił mi kanapki. Zapakowałam je i pojechałam na dworzec. W czasie podróży nie mogło zabraknąć w mojej dłoni książki o której na pewno kilka słów skreślę
Jak już pisałam kurs odbył się w Wawie w jednym z wielkich wieżowców na 15 piętrze. Dotarłam na miejsce które jest blisko dworca.  wspomagałam się oczywiście GPS w telefonie.
Pojechanie windą na 15 piętro spowodowało zawroty głowy. musiałam chwile przystanąć by oswoić się z wysokością. Kurs na wysokim poziomie notatki, wykłady zaskoczył mnie również bufet kawa i herbata różne rodzaje  soki, wody smakowe ciekawie zrobione.... ciasteczka, jabłka, marchewki,i inne owoce. Na zakończenie każdy z uczestników kursu dostawał certyfikat uczestnictwa.

Po skończonym kursie kiedy wychodziłam z budynku zobaczyłam afisz że jest NIEWIDZIALNA WYSTAWA że zapraszają itp. Zaciekawiła mnie ta wystawa byłam ciekawa co to jest i poszłam zapytać.  Jest to interaktywny godzinny spacer w zupełnej ciemności... nie można mieć ze sobą telefonów zegarków, okularów ciuchów wierzchnich... dlaczego ponieważ wchodzimy w nieznany nam świat. a może normalny świat tylko widziany z zupełnie innej perspektywie... pomyślałam że to ciekawe doświadczenie i kupiłam bilet...
Kiedy utworzyła się grupa ludzi weszliśmy za drzwi a w środku czekał na nas już przewodnik... osoba niewidoma....
Po tej godzinie długo nie mogłam dojść do siebie... czułam się dziwnie... przemielona... naga w swoich uczuciach, myślach.... moje spostrzeżenie na świat zmieniło się...
ta wystawa jest tak niesamowita tak pokazująca nam coś o czym zapominamy na co nie zwracamy uwagi wystarczy nam zabrać tylko jeden zmysł a włączają się i wyostrzają te na które nie zwracamy tak bardzo uwagi.. dotyk, węch słuch.
Przewodnik naszej grupy był niesamowity... samotnie wychowuje syna, gra z nim w piłkę, jeździ na rowerze i uwaga wspina się  wiecie na ściance co mnie po prostu wmurowało w ziemię ale jak takie rzeczy może robić osoba która straciła wzrok? chodzi z kolegami do kawiarni, na piwo prowadzi towarzyskie życie pełne pasji. Po prostu niesamowite i wielkie WOW. i jeszcze to jak on o tym mówił z jaką normalnościom...
Naprawdę jeśli jesteście z Warszawy albo jesteście tam na chwilę warto być na tej wystawie (to niedaleko złotych tarasów) bo ona zmienia spostrzeżenie na świat....

3 komentarze:

BONA pisze...

1. możesz być z siebie dumna bo myślisz o przyszłości:) dzieci rosną i niedługo będzie czas powrotu do pracy,
nie słuchaj rad męża pod względem dokształcania się, na naukę nigdy nie jest za późno a poszerzanie wiadomości w każdym zawodzie jest zawsze wskazane
/dziwny z niego człowiek - mam wrażenie że trafił Ci się mąż z XIX wieku- żona do garów, sprzątania, dzieci no i musi być uzależniona pod każdym względem od "pana i władcy"/
dobrze, że się nie poddajesz tej tyrani i masz swoje zdanie:)

2. ale ciekawa ta wystawa, szkoda że mieszkam tak daleko bo na pewno bym się na nią wybrała
pozdrawiam cieplutko

Karolina90 pisze...

Po takiej rozmowie to chyba każdy zgodziłby się na wyjazd współmałżonka na kurs. A swoją drogą to może Twój mąż nie chciał, abyś się stała hm... za mądra? Z drugiej strony w dzisiejszych czasach trudno się nie dokształcać, więc też nikogo nie powinno dziwić, że młoda kobieta chce podnieść swoje kwalifikacje. Nigdy nie wiadomo kiedy nabyte wiadomości i umiejętności się przydadzą.
Taki niewidomy przewodnik naprawdę musi robić wrażenie, chociaż przyznam, że znam wiele niewidomych osób, które prowadzą normalny tryb życia, taki jak ja, czy Ty.

Kropka pisze...

Dlaczego Twój mąż zniechęca Cię do inwestowania w siebie? Przecież to jakieś...dziwne co najmniej...
Jeśli chodzi o wjazd na 15 piętro - najwyższe na jakim ja byłam to 67 i pod koniec jazd zawsze mam ochotę zwymiotować :D Natomiast w przyszłym roku wybieram się na skydeck który znajduje się na 103 piętrze, więc chyba zabiorę ze sobą reklamówkę :DD

Pozdrawiam!

Prześlij komentarz

 

Rodzinka 2+3 Published @ 2014 by Ipietoon