/>

sobota, 31 lipca 2004

….a miało być tak pięknie…:(((

Wczasy się skończyły. Miało być super – jednak wyjazd okazał się wielkim niewypałem.
Nie tak wyobrażałam sobie czas spędzony z ukochanym.
Może i dobrze, że pojechałam z jego rodziną; mogłam się przekonać czy uczucia Krzysia do mnie są prawdziwe czy tylko pozorne lub chwilowe
/ chyba lepiej, że to wyszło teraz niż za kolejne 17 miesięcy /.
Trafne jest powiedzenie że:” trzeba worek soli zjeść żeby kogoś dobrze poznać”.
Ale zacznę od początku:
Mamy po 20 lat. Rodzice Krzysia w przeciwieństwie do moich nie pozwolili Mu jechać tylko ze mną na urlop w obawie żebyśmy czegoś „złego” nie robili. Zaproponowali wspólny wypad do Karpacza. Cieszyłam się bo wiedziałam , że jest szansa poznania bliżej jego rodziców i odwrotnie. On przez te 17 miesięcy przychodził do mnie wprawdzie nie na długo bo góra 2 – 3 godz. oczywiście nie codziennie ale mnie nie zapraszał do siebie – byłam kilka razy i to na króciutko. Ponieważ czuł się u mnie w domu bardzo swobodnie to nie przeszkadzał mi brak wizyt u Niego. Nie wiedziałam w czym rzecz, ale teraz już wiem.
Przez pierwsze 3 dni wypoczynku była sielanka, czuliśmy się jak jedna zgodna rodzinka: „cud – miód”.
Oczywiście ja mieszkałam w jednym pokoju z jego mamą, a w drugim on z tatą. Nie przeszkadzało mi to choć bardzo bym chciała być w pokoju razem z nim – jesteśmy przecież pełnoletnią, zgodną parą – ale pogodziłam się z tym i liczyło się przede wszystkim to, że jest blisko mnie.
Na 4 dzień zaczęło się: Krzyś prosił żebym go rano obudziła. Poszłam do jego pokoju, przytuliłam się leżąc na kołdrze / chyba to nic złego skoro się kogoś kocha??/. Weszła zaraz jego mama i od tego momentu zaczęła patrzeć na mnie „kosym” okiem.
Nakrzyczała na mnie, że go budzę…. a jego reakcja?? – strach i cisza. Krzyś okazał się bardzo posłusznym synkiem i od tej chwili bał się nawet do mnie przytulić w obecności opiekuńczej mamuśki, a co mówić o całusku??- marzenie:((( .
Pani stawała się coraz bardziej niemiła, despotyczna, czuło się , że jest bardzo zazdrosna o syna. Ciężko mi było i przykro przede wszystkim z tego powodu,
że mój chłopak nie potrafił zająć żadnego odważnego stanowiska tylko posłusznie podporządkowywał się mamusi. Na duchu podtrzymywała mnie rozmowa z jego tatą / czasami / – jest bardzo fajnym, zrównoważonym człowiekiem oraz smsy i telefony z domu – za które krzywo na mnie patrzyła pani – nazwała mnie „córeczką mamusi” ( ale jak Krzysio był w Szczecinie to sama wydzwaniała do niego codziennie a ja ten gest tłumaczyłam jako troskę o syna bo daleko od domu, a wiadomo każdy rodzic na swój sposób się martwi o dziecko ).
Zdarzało mi się deszczowe dni spędzać tylko z książką bo mój wybrany przebywał z rodzicami. Na górskie wędrówki też czasami musiałam iść sama, a jak już szedł to pół kilometra przede mną a nie razem więc po co się deklarował na wspólną wycieczkę skoro mi nie towarzyszył ?? Spotkani po drodze turyści dziwili się co to za chłopak który zostawia dziewczynę samą na szlaku? Gdzie wsparcie i bezpieczeństwo??? Przykro mi bo myślałam, że Krzyś mnie naprawdę kocha, tak wiele razy mnie o tym zapewniał, twierdził, że pragnie abym z nim czuła się bezpieczna i szczęśliwa a okazał się maminsynkiem; robi wszystko pod dyktando i humory mamuśki / innych krytykuje, że poddają się woli matki a sam tak czyni /. Przez 14 dni starałam się być miła, uczynna, uśmiechnięta choć w środku się gotowało z żalu. Zdobyłam się wreszcie na szczerą rozmowę z panią choć bardzo się jej bałam. Usłyszałam odpowiedź, że nic złego nie robię ale ona nie musi mnie lubić, przeze mnie ma zepsuty urlop i żałuje, że mi zaproponowała ten wyjazd. Nie wytrzymałam i grzecznie ale stanowczo powiedziałam co mnie boli oraz jeżeli nasz związek z Krzysiem się rozpadnie to tylko dzięki temu, że pani chce trzymać syna przy sobie nie licząc się z jego uczuciami, a grzeczny chłopiec musi podporządkować się mamusi i nic nie ma do gadania. W dniu wyjazdu szczęśliwa rodzinka poszła na ostatni spacer do świątyni Wang zrobić sobie zdjęcie oczywiście ja znowu zostałam sama. Poczułam się strasznie, łzy zalały moją twarz. Okazuje się, że jego rodzicielka ma swój ideał dziewczyny dla synka i zaakceptuje tylko taką która jej się spodoba. A co z uczuciami? Czyżby one nie były ważne?
Nie widzę sensu trwać w tym związku dłużej. Ta decyzja jest bardzo trudna dla mnie bo w głębi serca kocham go jeszcze ale cóż z tego kiedy on tak dziwnie się zachowuje!! W drodze powrotnej na trasie Karpacz- Wrocław zachowywał się ok., ale przy mamie żadnego zainteresowania moją osobą . Takie postępowanie wytłumaczył: „ muszę balansować między tobą a mamą, żeby żadna z was nie miała pretensji – żeby owca była cała i wilk syty”. Wczasy udowodniły mi, że nie mogę na niego liczyć w żadnej życiowej sytuacji, nie mam w nim oparcia.
Ja uważam, że rodziców trzeba kochać i szanować ale nie można się bezwolnie poddawać ich dyktatowi. Trzeba mieć swój pogląd i zdanie na życie nie tylko ładnie pisząc i radząc innym ale również w realu.
I tak oto wygasa WIELKA MIŁOŚĆ KRZYSIA do mnie z powodu innego gustu jego mamusi / oboje nie pijemy, nie palimy, nie chodzimy na dyskoteki, prywatki, jesteśmy domatorami , on zawsze przed 20.00 szedł do domku – żeby mama się nie denerwowała/. Wszystkie te cechy to za mało dla tej pani. Nie wiem co musiałabym jeszcze robić żeby mnie zaakceptowała i polubiła. Przykro mi ,że chłopak któremu wierzyłam, zaufałam nie ma swojego zdania i musi wybierać między mną a mamusią. Przecież miłość do tych dwóch osób jest zupełnie inna!!! Zastanawiam się czy to była prawdziwa miłość do mnie skoro z powodu braku akceptacji mnie przez mamusię nie można okazywać swoich uczuć ??? Przecież prawdziwe , dojrzałe uczucie powinno pokonać wszelkie trudność. A może tak jest tylko w filmach????
Wyciągnęłam jeden ważny dla mnie wniosek: OSTROŻNIE PODCHODZIĆ DO ZWIĄZKU Z DRUGIM CZŁOWIEKIEM A PRZEDE WSZYSTKIM BACZNIE OBSERWOWAĆ JEGO ZACHOWANIE!!!! JEŻELI JEST BARDZO PODDANY PRESJI RODZICÓW NIE WARTO SIĘ BEZGRANICZNIE ANGAŻOWAĆ bo i tak zawsze będę na bocznym torze jako dodatek – bardzo często „zbędny balast”.
Trudno mi jest zrozumieć, że tak można postępować. Mój rodzinny dom jest zupełnie inny. Mówimy otwarcie na różne tematy, żaden nie jest „tabu” choć mamy nieraz odrębne zdania. Nie muszę się bać swoich wypowiedzi bo potrafimy dojść do różnych kompromisów. Jestem szczęśliwa, że obcy mi jest strach w moim własnym domu i życzę wszystkim takich „układów” z rodzicami, a Krzysio może to tylko potwierdzić bo doskonale wie, że napisałam prawdę.
Zapraszam do dyskusji na tematy:
1.„ co trzeba zrobić żeby podobać się mamie chłopaka?”
2.„ czy ma sens związek w którym decydujący głos należy do mamy chłopaka a nie do niego?
3.„ czy to naprawdę jest miłość jeżeli chłopak musi wybierać między mamą a dziewczyną?”

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Rodzinka 2+3 Published @ 2014 by Ipietoon